Witam
Po porażce z Olimpią Żerniki Wrocławskie, drużyna Orzełka rozgrywała wyjazdowe spotkanie z zespołem MuchobórWrocław. Nasi przeciwnicy w pierwszej kolejce sprawili niespodziankę i zremisowali 1:1 z drużynąz aspiracjami na awans z Bielan Wrocławskich. Tym bardziej nie wiedzieliśmy czego się spodziewać zarówno po przeciwniku , jak i po swojej grze.
Przy zmiennej pogodzie i śliskiej murawie, spotkanie było toczone w dość szybkim tempie. Nasza drużyna miała optyczna przewagę ale nie wiele nic z tego wynikało, bo większość akcji, kończyła się poza światłem bramki gości. Albo sami nie trafialiśmy, albo na drodze stawał bramkarz Muchoboru. Gospodarze atakowali rzadziej, ale bardzo niebezpiecznie. Na szczęście w bramce pewnie spisywał sięnasz bramkarz.Jedynąakcje jaką zawodnicy Orzełka zamienili na gola to ta z 15 min., kiedy w zamieszaniu pod bramkowym, Mariusz Kądziela technicznie uderzył na bramkę, a piłka po rykoszecie wpadła do bramki.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, warunki były trudne szczególnie w polu karnym obydwu bramek, gdzie można było graćalbo zażywać kąpieli błotnych ;). W jednej z akcji gospodarzy, piłka odbiła się tak niefortunnie, że uderzyła w rękę interweniującego Konrada Krawczyka, a sędzia odgwizdał rzut karny, zamieniony pewnie na gola.
Zaraz po tym na boisku pojawił się Kazik Galik, który zaliczył "wejście smoka". Pięć minut po stracie bramki z karnego, Mariusz Kądziela, kapitalnie dograł piłkę w pole karne, a nabiegający Kazik pokonał bramkarza gospodarzy.Po kolejnych pięciu minutach, popularny "Łysy" cieszył się z drugiego gola. Bramka padła w obliczu zamieszania w obronie, po tym jak Kaziu nie trafił w piłkę przy pierwszym podejściu, a przy drugim zaskoczył wszystkich strzałem z "czuba" po długim rogu.
Ale emocji nie koniec. W pozornie łatwej sytuacji, po strzale zawodnika Muchoboru, nasz "ręcznik" przysnął i przepuścił piłkę z koszyka między nogami, a'la Jurek Dudek i gospodarze cieszyli się z bramki kontaktowej. W tym momencie do naszej gry wkradł sięchaos, a po kolejnej akcji gospodarzy i słabym wybiciu naszego bramkarza, mogliśmy stracić bramkę. Pomogło nam opisywane "błoto", gdzie piłka zatrzymała się przed liniąbramkową.
Na szczęście udało nam się dowieźć wynik i i trzy punkty jadą do Pustkowa.
wood72